Pierwsza mafia urzekła większość graczy klimatem, zadaniami, fabułą. Druga część nie udźwignęła tego ciężaru, za to jak poradziła sobie część trzecia?

Po około 26 godzinach zabawy udało mi się skończyć Mafię 3. Przy czym słowo zabawa, nie zawsze oddawało charakter gry. Te 26 godzin to w większości główny wątek fabularny. Zadania poboczne raczej nie przykuły mojej uwagi. Ale zacznijmy od początku.

Pomijam tutaj wszystkie problemy techniczne, jakie gra miała na samym początku. Mi osobiście nie włączała się przez jakiś czas po zakupie, bo był problem z procesorami Phenom, a właśnie takowy posiadam. Gdy grę już odpaliłem, na samym początku byłem zauroczony.

Czym ta gra mogła zachwycić? To co się od razu rzuca w oczy i uszy, to bardzo ładna oprawa audio i wideo. Szczególnie audio. Twórcy kupili licencję na większość hitów tamtego okresu. Właściwie cały czas w tle przygrywały mi znane, klasyczne hity. Jeśli ktoś lubi muzykę z tamtych lat, to będzie zachwycony. A kogo dokładnie mam na myśli? Rolling Stones, The Animals, Aretha Franklin, Johnny Cash, The Troggs i wielu innych. Graficznie, grze również nie da się nic zarzucić – po za tym, że raz mi zniknęły wszystkie tekstury.

Kolejna sprawa, to bardzo przyjemny model jazdy. Właściwie są dwa tryby – arkadowy i symulacyjny. Osobiście podobało mi się to, że może nie było za dużego wyboru aut, to każdym jeździło się nieco inaczej.

Jednak najbardziej urzekły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze system strzelania. Pierwszy raz, grając w grę miałem ochotę strzelać ze wszystkiego. Zmieniając broń, czuło się, że strzela się z czegoś innego! Różne, odczuwalne odrzuty, zasięgi, celności. Strzelanie w Mafii jest zrealizowane rewelacyjnie. Nie miałem dwóch ulubionych broni z którymi cały czas biegałem, a często zmieniałem sprzęt, bo zabawa z nim była wyśmienita. Mimo, że czasami wykonywanie zadań po cichu mogło się bardziej opłacać, to wolałem wejść frontowymi drzwiami i zacząć strzelaninę. Tutaj ogromny plus po stronie gry.

Druga rzecz, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie, to sposób prezentacji fabuły – spokojnie, nie będzie spojlerów. Fabułę dostajemy w formie dokumentu nakręconego po akcji gry. Tzn. mamy sceny z postaciami poznanymi w trakcie rozgrywki, które opowiadają o tym, jaki był nasz bohater, jak wygląda teraz dzielnica, gdzie zaczynaliśmy. Mamy śledczego, który badał naszą sprawę i opowiada jak układał wydarzenia w całość, wszystko to przecinane jest wstawkami z prawdziwymi zdjęciami i wideo z tamtego okresu, czy to fragmenty wojny w Wietnamie, czy protesty czarnoskórych na ulicach w USA. Dodatkowego smaczku dodają też fajnie wystylizowane fragmenty przesłuchania jednego z naszych głównych towarzyszy. Sposób prezentacji fabuły jest naprawdę genialny i bardzo fajnie się to ogląda.

Scena przesłuchania z przerywnika
Scena przesłuchania z przerywnika
Źródło: scientificgamer.com

Jeżeli chodzi o samą treść fabuły. Bez szału. Raczej typowa gangsterska opowieść. Aczkolwiek mam tutaj wrażenie, że twórcą nie dano czasu. Mamy kilka możliwych zakończeń, kilka fragmentów historii jest fajnych, ale całość wydaje się pozbijana do kupy na szybkości.

W ten płynny sposób przechodzimy do wad gry, które są sprytne bo wychodzą dopiero w trakcie rozgrywki. Główny pomysł gry, to fakt, że mamy trójkę podwładnych, którym rozdzielamy przejmowane dzielnice. W zależności od tego jak dysponujemy dzielnicami, mamy z tego różne profity. Pomysł fajny, ale znów jak by brakło czasu. Żeby przejąć dzielnicę, musimy osłabić biznesy, a potem je zaatakować. Problem w tym, że gdy mamy 9 dzielnic, to każdą przejmujemy w ten sam sposób. Zadania niby mają inną treść, tzn. raz jest to przemyt ludzi, raz handel narkotykami, ale same zadania w zasadzie sprowadzają się do idź i zabij, albo idź i zniszcz. Na początku to nie przeszkadza, bo fajnie bawimy się systemem strzelania, ale przez taki układ zadań, gra nie nadaje się na dłuższe posiedzenia.

Wydaje mi się, że sypiący się grunt pod nogami w postaci krótkiego czasu gry próbowano łatać w bardzo niefajny sposób. Czasami od miejsca otrzymania zadania, do miejsca wykonania mamy do przejechania… całą mapę. W grze nie ma szybkiej podróży. Czasami szlag mnie trafiał, gdy 2-3 razy musiałem pokonać tą samą, długą trasę. Nie widzę dla takiego zachowania innego wyjaśnienia, niż sztuczne wydłużanie czasu gry.

W jednej misji musiałem pokonać fioletową trasę jakieś 3 razy, za każdym razem zatrzymując się na wymianę 3 zdań.
Innym razem z jednego zielonego punktu musiałem gnać do drugiego i potem wrócić.

Kolejny zarzut idzie pod adresem sztucznej inteligencji. Jest żenująca. Rywale albo stoją w miejscu i gapią się w ścianę, albo idą całą chmarą i obchodzą naszą osłonę. My w końcu musimy przeładować i giniemy. Tym samym sztuczna inteligencja w tej grze, potrafi być kompletnie kretyńska, a przy okazji trudniejsza do pokonania niż bossowie w Dark Souls.

Następne na liście wad będą sceny rozmowy. Nie chodzi mi tu o przerywniki, te są bardzo fajnie nagrane, ale rozmowy w trakcie gry z postaciami niezależnymi. W takim GTA postaci w trakcie przerywnika chodzą sobie, gestykulują i ma to ręce i nogi, a jednocześnie opiera się na silniku gry. W Mafii postaci stoją statycznie naprzeciwko siebie i czasami ruszą ręką. Sztuczne i niefajne. Same rozmowy są nieciekawe, a NPC kompletnie niecharakterystyczni. Jedyna osoba, którą zapamiętałem to czarnoskóra Pani Kowalski. Kradła samochody – czy można zrobić bardziej stereotypowe połączenie złodzieja samochodów?

Ostania rzecz, to drobne bugi. Rzadko zauważalne, ale jak już się trafią to wkurzają, np. moment kiedy nasz bohater nie umie pokonać 20 centymetrowego stopnia i musimy obejść budynek.

Radze przyzwyczaić się do takiej sceny, bo tak wygląda rozmowa z każdym NPC
Źródło: Gamepur

Na koniec zostawiłem sobie znajdźki. Z jednej strony, same przedmioty do znalezienia są super. Bo mamy obrazy z okresu, magazyny Playboy i Hot Rod, które są skanami oryginalnych pism, więc możemy sobie poczytać newsy motoryzacyjne z poprzedniego wieku i zobaczyć jak wyglądała miss Grudnia 50 lat temu. Mamy też okładki albumów i faktyczne plakaty propagandowe. Dla miłośników tamtych lat, również fajna gratka. Nie oceniam ich, bo mi się szukać nie chce z reguły, ale niektórzy lubią – można to sobie ułatwić podkładając podsłuchy. Gdy taki podłożymy, mamy oznaczone znajdźki na mapie, tyle że aby podłożyć podsłuch trzeba zebrać 3 bezpieczniki (je też mamy rozstawione na mapie). Problem tutaj jest taki, że o ile za faktycznymi znajdźkami mogłoby mi się chcieć biegać, o tyle za bezpiecznikami nie miałem ochoty. Mamy w sumie 9 dzielnic, w każdej po około 10 skrzynek na podsłuch co daje 90 * 3 = 270 bezpieczników do zebrania. Ja podziękowałem.

Więc co ostatecznie z tą mafią? Twórcy świetnie by na tym wyszli, gdyby odstawili słowo mafia i wydali grę jako shooter z trzeciej osoby w latach 60 w USA. Grałoby się świetnie, można by było przymkną oko na miałką fabułę, a i bugów pewnie by było mniej, gdyby wywalić otwarty świat. Grę na pewno warto zobaczyć jako studium kilku dobrych i złych praktyk. Dobrych: jak fajnie zrobić strzelanie i jak kreatywnie można przedstawić fabułę. Złych: jak denerwować graczy, jawnym, bezsensownym przeciąganiem rozgrywki i jak nie łatać fabuły na kolanie.

Gra miała spory potencjał, ale potrzebowała jeszcze roku na dopieszczenie, a moglibyśmy otrzymać spory hit, a tak mamy dobrego shootera.

Podoba Ci się? Udostępnij!