Ostatnio znalazłem trochę czasu do zmarnowania, na nadrobienie gier, które leżakują od dłuższego czasu czy to na pułkach w pokoju, czy to na tych cyfrowych. Ostatnio padło na moje drugie podejście do Wiedźmina 2. Mimo, że przy grze bawię się dobrze, jest parę rzeczy które bym poprawił.

Uważaj jak chodzisz!

Pierwszym co rzuca się nieco w oczy i może drażnić jest fakt niewidzialnych barier przy krawędziach. O ile można to zrozumieć na dużych wysokościach, to denerwuje mnie jak muszę obiegać kawałek terenu, bo napotkałem 30 centymetrowy stopień. Litości, Geralt to duży chłopiec.

Będąc przy dziwnych barierach, to mogę dorzucić tutaj małe krzaczki, których collidery nie pozwalają przejść, mimo że są tylko małymi krzaczkami.

Nie, nie jest mi to potrzebne

Rzeczy wszędzie się walają. Pierwszy rozdział, stajemy przy małym skupisku skrzynek i możemy momentalnie przeciążyć Geralta, zbierając tylko składniki rzemieślnicze. Czy nie fajniejsze byłoby, gdyby produkcja przedmiotów wymagała mniej składników, ale były by trudniejj dostępne? Odpada nam problem bycia co chwilę przeciążonym, a gdy chcemy zrobić przedmiot, nie musimy latać za schowkiem. Do tego bardziej szanujemy zebrany sprzęt i jesteśmy zachęcani do eksploracji świata. Każdy wygrywa!

Zapraszam!

Coś co przeszkadza mi najbardziej. Wychowałem się trochę na Gothicu. Dlatego jakież było moje zdziwienie, gdy w Wiedźminie mogłem okradać ludziom domy, w których byli, a nawet zabierać im rzeczy z biurka, przy którym siedzieli. W Gothicu za samo wtargnięcie do nieswojego domu byliśmy wypraszani przez gospodarza z mieczem w ręku, a często dołączała do niego i straż miejska. Jeśli bardzo chcieliśmy coś z czyjegoś domu, trzeba było się do niego zakraść gdy gospodarz spał lub był nieobecny.

Totalna bierność NPC w czasie bycia okradanym, jest dla mnie zbyt abstrakcyjna.

Oczywiście nie są to rzeczy uniemożliwiające czerpanie radości z gry, jednak nieco inne podejście do pewnych spraw, mogłoby sprawić, że gra pozwalałaby się bardziej zanurzyć w gęstym klimacie tej gry.