Z reguły początek gry daje nam zarys świata i jakiś cel na początku. Far Cry 4 robi to tragicznie.
Na początek ostrzeżenie: artykuł zawiera spojlery dotyczące samego początku gry Far Cry 4.
Ostatnio na promocji wyłapałem wspomnianego Far Cry 4. Z racji, że część trzecia bardzo mi się podobała, postanowiłem wypłacić zawrotne 30zł i wzbogacić się o część czwartą.
Zacząłem grę, obejrzałem niedające się pominąć intro dwa razy (trzeba przejść cały prolog, żeby móc zapisać grę). O ile gra mi się fajnie, dobrze się bawię zwiedzając Kyrat i strzelając się z żołnierzami po krzakach, o tyle dalej nie mogę przeboleć początku.
Dla tych, którzy w grę nie grali, przybliżę jak się zaczyna. Znajdujemy się w busie, który zaraz ma przekroczyć granicę państwa Kyrat. Bus zostaje zatrzymany do kontroli i pewien gość, uspokaja nas, mówiąc że to on będzie prowadził rozmowę. W trakcie kontroli część pasażerów busa postanawia uciec, przez co dochodzi do wymiany ognia ze strażnikami granicznymi.
Sytuacja zostaje opanowana, a w tym czasie nieopodal ląduje śmigłowiec dyktatora Kyratu. Zaczyna od ochrzanu swoich żołnierzy, że mieli tylko zatrzymać autobus, a nie ostrzelać, po czym zabija dowódcę. Bardzo cieszy się na nasz widok, robi sobie z nami selfie, po czym z workiem na głowie my i nasz towarzysz zostajemy zabrani.
Kolejna scena to posiłek, gdzie dyktator przyznaje się nam, że znał naszą matkę (której prochy mamy rozrzucić w kraju, co jest jedynym powodem dla którego wyruszyliśmy do tego niebezpiecznego – targanego wojną domową – państwa). W czasie posiłku okazuje się, że nasz towarzysz należy do ruchu oporu i wzywa pomoc. Dyktator wysyła go na przesłuchanie, a sam prosi nas o zostanie na miejscu, bo zaraz wróci, po czym wychodzi z telefonem przy uchu.
W tym momencie włączamy się do akcji i dostajemy komunikat, że naszym celem jest ucieczka z posiadłości.
Dysonans
Tylko mam z tym pewien problem. Kompletnie nie miałem ochoty uciekać. Sam dyktator traktuje nas z szacunkiem i uśmiechem. Po prostu dobrze. Mówi, że znał naszą matkę. Jest nieco dziwny, może porywczy, ale nie dał mi odczuć, żebym czuł się przez niego zagrożony. Faktycznie twórcy gry przewidzieli taką sytuację, tworząc alternatywne zakończenie – jeśli poczekamy odpowiednio długo, Pagan Min wróci i zawiezie nas tam, gdzie mieliśmy rozrzucić prochy. Gra się kończy. W moim odczuciu, to alternatywne zakończenie, powinno być tym głównym.
Zastanawiałem się, co by mogło mnie pchnąć do ucieczki. Można powiedzieć, że facet odesłał naszego towarzysza na tortury. Tyle, że z jego perspektywy to był buntownik, od którego chciał informację. Nas z nim kompletnie nic nie łączyło. Poznajemy faceta w busie, wymienia z nami dwa zdania i tyle. Wyobraźcie sobie, że trafiacie teraz do Korei Północnej, gdzie jesteście z wszystkimi honorami przyjęci przez dyktatora, który wysyła na przesłuchanie członka ruchu oporu. Czy to sprawia, że uciekacie z jego posiadłości i dołączacie do ruchu oporu? Szczególnie, kiedy w Korei jesteście pierwszy raz, tylko po to żeby rozsypać prochy matki i wrócić do domu?
W Far Cry 3, nasz główny adwersarz porwał naszych znajomych i zabił z zimną krwią brata. Zemsta i chęć uwolnienia przyjaciół to dobry powód żeby chwycić za broń. Rewolucja o której nic nie wiemy? Dość słaby.
Ktoś znów może powiedzieć, że facet był dyktatorem, więc to źle. Piłsudzki też był dyktatorem, a za jego dyktatury Polsce się wiodło bardzo dobrze. Żaden argument. Jesteśmy w tym kraju pierwszy raz i nic o nim nie wiemy. Może to powstańcy są tymi złymi? O tym, że Złoty Szlak – organizacja powstańców – założył nasz ojciec dowiadujemy się dopiero po ucieczce z posiadłości.
W moim odczuciu Far Cry 4 ma jeden z najgorzej napisanych początków w historii gier. Nie istnieje faktyczna motywacja do ucieczki z pałacu i podjęcia powstańczej walki. Czy dało się to naprawić? Owszem – budując bogatszy wstęp gdzie mamy szansę poznać naszego towarzysza i go polubić, albo dając nam bogatszą wiedzę o historii.
Przy tak przygotowanym wstępie, prawdziwym zakończeniem gry jest to, kiedy czekamy na Pagan Mina.