Szybka relacja z dnia VIP na tegorocznym PGA.
Targi Poznań Game Arena, czyli jedne z największych targów poświęconych elektronicznej rozgrywce zakończyły się wczoraj. Ja w tym roku miałem okazję udać się na jeden dzień targów, a mianowicie piątkowe VIP day. Wcześniej na targach miałem okazję być w 2014 roku, jednak wtedy udałem się na dwa dni “zwykłe”.
Od razu narzuca mi się kolosalna różnica. W przypadku zwykłych dni targowych, poruszanie się po halach jest potwornie trudne – jest naprawdę dużo osób. Żeby w coś zagrać, trzeba wystać się w kosmicznych kolejkach, a często jedyne co się da zrobić to popatrzeć komuś przez ramię. W przypadku dnia VIP, poruszanie było banalnie proste, przy każdym stoisku był co najmniej jeden komputer wolny, więc można było spokojnie ograć wszystko, czy też pogadać z twórcami. Jedyna wada? Cosplayerów było z pięciu.
Gry z targów
Gier ograłem dość sporo – ale głównie te z głównego nurtu, o dziwo w przypadku gier indie było ciężej o miejsce, bo bardzo często stoiska dysponowały jednym lub dwoma komputerami, a na same miejsca było sporo chętnych.
Farming Simulator 17
Grałem chwilę, nie oceniam, bo w sumie nie do końca ogarnąłem.
Guitar Hero
Ta gra jedynie uświadomiła mi, jak bardzo nieskoordynowane mam ruchy palców lewej dłoni… Ale za to fajnie zrealizowali tło. Jak Ci nie idzie, to tłum pokazany w tle wygląda na wkurzony albo zażenowany. Jak idzie Ci dobrze, to się cieszą.
Super Dungeon Bros
Coś dla fanów H&S, w bardziej przystępnym wydaniu. Gra o cukierkowej i prostej grafice, gdzie przemierzamy korytarze, tłukąc kolejnych rywali. Mechanicznie nic wielkiego. Dało się pograć tylko w trybie dla pojedynczego gracza, ale w przypadku multi, moglibyśmy dostać coś w rodzaju Castle Crashers w 3D, co już nie byłoby takie głupie.
Battle Chasers
Ten tytuł w pierwszej chwili na myśl przywodzi stare Final Fantasy. Rozgrywkę obserwujemy z góry biegając bohaterem po trójwymiarowej planszy – wszystko w czasie rzeczywistym. Jednak walka odbywa się w systemie turowym, znanym z jRPG. Gra wygląda bardzo ładnie, ma piękne animację i przyjemnie się na nią patrzy.
Nie posiedziałem z grą na tyle długo, żeby rozwiązać jedno pytanie. W trybie zwiedzania świata, możemy przełączać się między bohaterami, których mamy w drużynie – w sensie awatar tylko jednego bohatera na raz jest wyświetlany. Zastanawia mnie, czy skład osobowy drużyny może mieć wpływ na poruszanie się po terenie, ewentualnie czy występują zagadki środowiskowe, które zmuszają nas do przełączania się między postaciami.
Kozacy 3
Tutaj w sumie nie mam wiele do powiedzenia. Dostaliśmy do pogrania misję, gdzie była gotowa baza z nieskończonymi zasobami. Wojsko można było budować błyskawicznie i w dużych ilościach. Takie pole do zabawy. W moim odczuciu dostajemy pierwszą część Kozaków, tylko w ładniejszej oprawie graficznej. Czyli raczej spoko.
State of Decay: Year-One Survival Edition
Odświeżona wersja tej samej gry, wydanej kilka lat temu. Ogólnie spoko. Wygląda ładnie, fajnie się gra, jest klimat świata opanowanego przez zombie. Wszystko mi się podoba. Tyle, że właśnie tak ta gra powinna wyglądać wtedy, kiedy pojawiał się port na PC.
Z portem miałem do czynienia i gra wyglądała jak nagranie filmu prosta z kina za pomocą komórki, puszczone na YouTube w 244p, a do tego sterowanie było skopane. Teraz wszystko jest spoko, tylko właśnie o rok za późno. W moim odczuciu lepiej poczekać na State Of Decay 2.
Elex
Na to najbardziej czekałem i cieszyłem się jak dziecko. Jak to w przypadku gier Piranha Bytes mamy zasadniczo te same systemy, zasady i mechaniki. Pojawia się za to broń palna. Strzela się z niej w zasadzie jak w większości gier, tyle że jest ona cholernie celna, a pocisk leci szybko. Brak metrowych ścianek sprawia, że pojedynki strzeleckie mogą być nieco sztywne i ciężkie do przetrwania. Broń była zbalansowana tym, że aby pokonać jednego ze stworków potrzeba było kilku celnych strzałów. W tym samym czasie miecz potrzebował dwóch uderzeń.
Graficznie gra wygląda całkiem spoko. Taki trochę mniej kolorowy Risen 3. To co może martwić to pewna toporność. Jasne, gry od Piranii, miały zawsze pewne problemy, spadki prędkości. Tutaj póki co, animacje są bardzo sztywne i czujemy cały czas, że coś jest nie tak.
The Dwarves
Prezentowany fragment proponował pewien etap zwykłej walki. Gra opisywana jest jako RPG i gra taktyczna. Na wspomnianym fragmencie bardziej przypominała H&S. Hordy goblinów do obijania za pomocą wielkiego młota. Może był to za mały skrawek rozgrywki, żeby dobrze ocenić tę grę.
Expeditions: Vicking & Seven
Obie gry chciałem sprawdzić i obie wam szerzej opisać. Niestety kolejka ludzi do nich była tak duża, że się nie udało dopchać. Dodaje je, żeby zaznaczyć że chciałem, ale się nie udało.
Spellforce 3
W dość krótkim fragmencie gry mogliśmy przemierzyć las i stoczyć kilka walk z różnymi przeciwnikami. Grało się całkiem dobrze, jednak z tego co pamiętam poprzednie części tej gry były połączeniem RTSa z cRPG. Tutaj albo dano nam taki etap, że elementów RTS nie było, albo wycięto je z gry, tworząc H&S. Graficznie gra prezentuje się całkiem nieźle.
Główną obawą jest wątek RTS. Do tej pory, ta seria była czymś bardziej charakterystycznym. Pozbawiona tego elementu może zginąć w tłumie podobnych gier.
FIFA 17
Chyba moje największe zaskoczenie targów. FIFA to z reguły co roku dokładnie to samo, kilka drobnych zmian, aktualizacja składów. W tym roku postawiono na nowy silnik i wyszło to grze niesamowicie dobrze. Animacje są niesamowicie płynne i fajne. Starcia pomiędzy zawodnikami, przepychanie się, zderzenia, to wszystko wygląda bardzo realistycznie. Mecze są o wiele płynniejsze, ładniejsze i bardziej ekscytujące.
Zdecydowanie tegoroczna FIFA, to najlepsza gra z całej serii. Brawo EA.
Civilization 6
Tutaj relacja trochę oszukana, bo pograłem na targach parę minut, a dzień później rozegrałem kilkugodzinną partię ze znajomym. Kierunek w którym poszli twórcy to dobry kierunek. Nowa szata graficzna jest bardzo przyjemna dla oka. Zostawiono wiele aspektów, które w piątce dobrze się sprawdzały. Dalej bawimy się w kulturę z turystyką, oraz wiarę. Jednak wszystko to uległo poprawie.
Zwycięstwo turystyczne ma teraz rację bytu. Zmienił się trochę system kulturowy, gdzie zamiast brać sobie po prostu bonusy, musimy wybrać system państwa od którego zależą sloty na karty – wybierając odpowiednie karty aktywujemy sobie bonusy. Karty dostajemy za “odkrycia” kulturalne, które teraz odkrywamy jak technologię.
Poprawiono barbarzyńców. Są bardziej upierdliwi i jak na barbarzyńców przystało, bardziej agresywni.
Zmienił się system budowania ulepszeń. Pojawiły się dzielnice, które zajmują nam zewnętrzny obszar i dopiero w nich budujemy pewne budynki, a nie tak jak to miało miejsce w 5, że każdy budynek jest po prostu w mieście. Np. uniwersytet zbudujemy tylko w dzielnicy naukowej, a koszary w wojskowej. Zmienia to system oblegania miast, bo uszkodzenie dzielnicy bardzo wpływa na miasto, więc nie można się tylko bunkrować w samym mieście.
Gloria Victis
Tutaj mam mieszane uczucia. Wiem jaki gra ma potencjał. Rozbudowany crafting, walka z wieloma graczami, brudny klimat średniowieczny. Wszystko fajnie. Siadłem sobie do produkcji, zacząłem biegać po świecie i w zasadzie tyle. Nie bardzo było wiadomo co ze sobą zrobić. Świat był faktycznie spory, po nim biegało dużo NPC, ale nawet nie dało się odróżnić bandyty od chłopa. Chętnie dałbym tej grze drugą szansę. Póki co, nie jestem szczególnie zachwycony, bo głównie pograłem w symulator chodzenia.
Edengrad
Ciekawa polska produkcja. Przedstawiciel survival mmo. Budujemy sobie miasta, tworząc społeczności, walcząc z innymi o wpływy i surowce. W założeniach bardzo fajnie. W ogóle rynek MMO wygra pierwsza gra, która stworzy świat, gdzie gracze będą tworzyć takie społeczności na kształt naszych, rzeczywistych. Problem jest taki, że wszystko zależy od samych graczy. Grając w gry, chcemy być tymi najlepszymi, bohaterami, a w takiej społeczności najwięcej zależy od tych ludzi najniższego szczebla. Gdy każdy chce rządzić, a mało kto budować czy zbierać surowce, to nie ma to racji bytu. To jest moja główna obawa, jeśli chodzi o sukces tej gry.
Gier oczywiście było dużo więcej, ale nie wszystko mnie interesowało. Bardzo dużo było gier wyścigowych, do jednej nawet usiadłem i moje wrażenia są takie, że łatwiej się prowadzi prawdziwy samochód, niż pojazd w grze wyścigowej za pomocą kierownicy. Trochę pobiegałem w Gears Of War, grało się dobrze, klasyczne metrowe ścianki, wygodne strzelanie, ciekawe postaci w przerywnikach. Nie mam jednak porównania, bo pierwszy raz grałem w Gearsy. Do wielu gier indie również nie podszedłem, bo albo oglądając rozgrywkę z boku mnie nie przekonywały, albo nie należały do mojego gatunku zainteresowań.
Wiedza z wykładów
Wybrałem się na trzy wykłady. Byłem raczej zaskoczony, że wykłady w trakcie VIP day w ogóle były. Mała liczba ludzi na samych targach, przekładała się na frekwencję na wykładach. Ostatecznie prelegenci mówili do grup około 10-20 osób.
Wiedzy raczej nie mam za dużo do przekazania. Dwa wykłady mnie raczej zawiodły, jeden z powodu prezentacyjnego (o tym za chwile), a drugi zasadniczo opowiadał o narzędziu, którego sobie jedna firma wykorzystała, więc był bardziej ciekawostką niż wiedzą.
Świetnie za to zaprezentował się Paweł Jędrysiak z Digital Melody. Bardzo fajnie opowiedział o procesie tworzenia gry od konceptu do reklamy. Temat był podwójnie ciekawy, bo zwykle takie tematy poruszają producenci z dużych studiów i wtedy słuchamy o scrumie, metodach agile etc. Digital Melody to ekipa 7 osób, mająca wydane kilka gier mobilnych. Ich workflow jest autorski, oraz jak to sami nazwali amatorski. Mimo to, mogą się pochwalić siedzibą wybudowaną za pieniądze z gier.
Co jest kluczowe w tym workflow? Nad konceptami pracują wszyscy w wolnym czasie, tworząc szkice na spacerze w parku, bawiąc się z dziećmi etc. Potem wybierają najlepszy koncept i zaczynają pracę nad prototypem. Pracują w grupach 3 osobowych: Programista, Grafik i Projekt Manager. Mają luźne godziny pracy, przychodząc do biura na 8, czasem na 10. Bardzo dobrze zrobiona i pozytywna prezentacja.
Jednak wróćmy do wspomnianej wcześniej, skopanej części prezentacyjnej. Temat był bardzo ciekawy – jak przyspieszyć pracę z Unity, potem ten sam autor miał prelekcję o tym jak pracować zdalnie. Niestety zdecydował się na prelekcję po angielsku. Czemu niestety? Bo jego płynność wypowiedzi i zasób słów nie był powalający. Co drugie zdanie kończyło się “and so on”, a kiedy chciał podać przykład tego, co się robi kiedy projekt się renderuje/kompiluje/builduje, to zawsze padało “you can go for coffe or something else”. Nie chodzi o to, że te zwroty są złe. Boli, jak się je słyszy po kilka razy w ciągu kilku minut. Nie chodzi teraz o to czy ja lepiej operuję angielskim od niego, czy nie. Gdy przygotowujesz prezentację, masz czas żeby się do niej przygotować dobrze i poprowadzić ją ciekawie. Sam temat był bardzo ciekawy, ale sposób prezentacji był bardzo męczący.
Stąd rada dla was. Jeśli macie zrobić prezentację i nie czujecie się pewnie z angielskim, wybierzecie polski. Może zagraniczni słuchacze was nie zrozumieją, ale lepiej żeby zrozumiało was mniej osób, niż żeby wszyscy byli zmęczeni waszą prelekcją.
Tyle na dzisiaj. Ogólnie PGA bardzo polecam. Fajna impreza, można się dobrze bawić, sprawdzić fajne gry i pogadać z twórcami.