Świat obiegła informacja że WHO (World Health Organization) czyli Światowa Organizacja zdrowia, wpisała uzależnienie od gier komputerowych do listy zburzeń.
Oczywiście gracze się oburzyli, no bo jak to zestawiać ich z narkomanami czy hazardzistami. Postanowiłem zrobić rzecz bardzo niepopularną w dzisiejszych czasach i sięgnąłem do źródła, czyli do oficjalnych danych WHO.
Pierwsza rzecz jest taka, że nie granie w gry jest ogłoszone zaburzeniem, a gracze w żaden sposób nie są deprecjonowani. Opisane jest “Gaming disorder” czyli na nasze “Zaburzenie grania”?
Jak definiują takie zaburzenie? Otóż osoba dotknięta zaburzeniem opisana jest wzorcem trwałych lub powtarzalnych zachowań związanym z graniem w gry (online lub offline) przejawiająca zachowania takie jak:
- Ograniczona kontrola nad graniem (nad czasem grania, częstotliwością, intensywnością, czasem zakończenia [grania], czy kontekstem),
- Zwiększony priorytet dla gier, sprowadzający się do tego, że gry przeważają nad innymi zainteresowaniami i czynnościami codziennymi,
- Ciągły wzrost czasu poświęconego grom, mimo świadomości negatywnego wpływu na życie.
Powyższe założenia mogą występować ciągle, okresowo albo powtarzalnie i potrzeba obserwacji z przeciągu co najmniej 12 miesięcy, aby móc zdiagnozować omawiane zaburzenie.
To jesteś chory czy nie?
Podkreślę kolejny raz, to nie jest opis przeciętnego gracza, a osoby z problemami. Zmierzmy się z opisanymi zachowaniami przejawianymi przez osoby z tym zaburzeniem.
Brak lub ograniczona kontrola nad graniem. Czyli nie potrafisz wyznaczyć sobie ram czasowych na granie. Kompletnie nie panujesz nad tym kiedy i ile grasz albo w jakim kontekście (np. granie w trakcie kolacji wigilijnej, w trakcie badania u lekarza, w kościele). To wszystko mogą być objawy pewnego problemu. Jeżeli wydaje wam się to normalne, to grę zastąpicie tutaj granie flaszką wódki, dalej normalne?
Drugi symptom to wypieranie czasu na inne rzeczy, żeby móc więcej grać. Olewanie znajomych, rodziny, szkoły, pracy, snu, jedzenia, żeby móc grać więcej. Kojarzycie te historię o graczach którzy umarli z głodu, bo się wciągnęli w grę? To się zdarza. Czy jest normalne? Kompletnie nie.
Ostatnia oznaka to wzrost czasu poświęconego na gry. Jeżeli i tak gracie po 20h dziennie to słabo wcisnąć coś więcej, ale jeśli w zeszłym roku graliście średnio 10h w tygodniu, a w tym roku już jest 20h w tygodniu, to może, ale nie musi być powodem do zmartwień. Ważna jest też świadomość negatywnego wpływu na wasze życie tego wzrostu. Czyli wiecie że przez to że gracie więcej mniej czasu poświęcacie rodzinie i znajomym, ale i tak zwiększacie czas grania.
Podobne zachowania musza trwać ciągle, albo powtarzać się w okresie co najmniej 12 miesięcy. Czyli jak raz wzięliście miesiąc urlopu żeby ograć wszystko co wyszło w ostatnim roku, to nic się nie dzieje. Przeczytałem tez w internecie, że coś co uznajemy za uzależnienie może być pasją. Faktycznie, ktoś kto gra 8h bez przerwy w grę może być uzależniony, ale równie dobrze może być pasjonatem i się wciągnął. Jaka jest różnica? Pasjonat umie powiedzieć stop, kiedy uzależniony nie ma nad tym kontroli. To opisują te punkty, kompletny brak kontroli.
Jakie to ma konsekwencję?
W zasadzie żadne negatywne, a wręcz może mieć pozytywne skutki dla uzależnionych graczy. Nie każdy gracz jest uzależniony. Tak samo nie każdy kto pija alkohol jest alkoholikiem, a też nie każdy kto czasem grywa w pokera jest hazardzistą. Wszystko sprowadza się do tego jak duży wpływ na Twoje życie ma dany czynnik. To ty masz kontrolować to ile pijesz, ile palisz, ile grasz w gry, a nie gry mają sterować Twoim życiem. Jeśli tak jest to masz problem i teraz ten problem jest oficjalny.
Oficjalność problemu, może dać nam to, że pewni naukowcy wezmą to zaburzenie na temat swojej rozprawy naukowej i go dogłębniej zbadają. Znajdą sposoby żeby osobie uzależnionej jakoś pomóc. Uzależnienie od gier znalazło się w tej samej kategorii co uzależnienie od hazardu czyli zaburzenia związane z uzależniającymi zachowaniami. To że są w tej samej kategorii nie znaczy że leczy się je tak samo. Mogą mieć różne źródła podchodzenia problemu i inna terapia może być konieczna. Może starczy ta sama? Nie wiemy, bo nikt do tej pory tego nie badał.
Pewne nieścisłości
Warto tutaj zwrócić uwagę na fakt, że niektóre mechaniki gier mogą być pokrewne z tym co znamy. Jeśli ktoś wiecznie gra w gry hazardowe, to nie koniecznie uzależniony jest od gier jako takich, ale może być uzależniony od hazardu. Również ciągła gra w gry erotyczne może wynikać z zaburzeń seksualnych. Granie w visual novele z dobijającej samotności. Praktycznie do każdego gatunku da się dopisać jakieś zaburzenie które pcha nas w dany rodzaj gry. Mam nadzieję że analiza problemu pomoże nam się tego dowiedzieć. Pamiętajcie że takie rzeczy w tego typu organizacjach są popierane badaniami, a nie tym kto głośniej krzyczy.
Jedyne co może boleć, to uwzględnienie przewlekłego grania w gry jako zaburzenia, przy jednoczesnym braku opisania zbliżonych problemów choćby z przewlekłym oglądaniem telewizji.
Zapytałem o obie kwestie WHO, jednak nie doczekałem się oficjalnej odpowiedzi.
To w końcu dobrze czy źle?
Moim zdaniem bardzo dobry ruch ze strony WHO za dostrzeżenie i wypunktowanie problemu który istnieje czy tego chcemy czy nie. Jednak brakuje nieco dociekliwości i wyszczególnienia rzeczy o których wspomniałem w poprzednim rozdziale. Miejmy nadzieje że zapoczątkuje to proces którego owocem będzie więcej osób które od uzależnienia się uwolniło. I pamiętajcie. Nikt tutaj nie sugeruje że każdy gracz jest uzależniony, ale każdy może być.