Dlaczego tutoriali jest tak mało? Czemu na końcu nie ma gotowca?

Mamy wakacje. Polskę nawiedzają upały, gdzie średnia temperatura w ciągu dnia przekracza 30 stopni. Praca w takich warunkach jest zawsze ciężka i wyczerpująca, bez względu na to co się robi. Dlatego dziś,  siedząc w domu, przy wykorzystaniu wszystkich mi znanych sposobów na obniżenie temperatury, kieruję do was te słowa, będące może trochę usprawiedliwieniem (Trochę ironicznie wyszło, bo pisałem tekst kiedy za oknem było 34 stopnie, a publikuję go w czasie pierwszej od tygodni burzy).

Jedną z najczęściej zarzucanych mi rzeczy, jest fakt rzadko publikowanych tutoriali. Ogólnie staram się publikować przynajmniej jeden w tygodniu przy 2-3 wpisach w tygodniu w ogóle. Czasami zdarzają się wypadki losowe, które uniemożliwiają utrzymanie tego stanu rzeczy – niespodziewane wyjście, jakiś bug w pracy, dla którego trzeba rzucić wszystko i go hotfixować, złe samopoczucie w czasie dnia i wiele tego typu rzeczy.

Czasami jednak, mam coś takiego, że zwyczajnie nie chce mi się nic kodzić. W jakiekolwiek formie albo żadem z pomysłów na tutorial mnie nie porywa. Próbowałem wtedy pisać tutoriale i efekt był dla mnie bardzo niezadowalający. Kod był bardzo niskiej jakości, opisy słabe i mało dokładne. Wszystko wynikało z tego, że temat mnie nie zachwycił i podszedłem do niego jak do wykonania pracy zleconej przez szefa, zamiast jak do czegoś fajnego co mam ochotę zrobić. Wszystkie tutoriale z których jestem najbardziej dumny, powstały w napływie kreatywnej fali, gdzie patrząc na jakiś temat pomyślałem “Kurcze, ale fajnie będzie to zrobić”.

W tym miejscu padnie nieco filozoficzne stwierdzenie. Nie warto czegoś robić, jeśli nie czuje się do tego zapału. Wszystkie wpisy stworzone na zasadzie “Kurde, muszę coś napisać!” były u mnie kiepskie. Miałem wyrzuty sumienia, naciskając “Opublikuj”, bo nie byłem zadowolony z ich jakości. Tutaj macie odpowiedź, skąd biorą się tygodnie bez tutoriala, albo z mniejszą ilością wpisów. Zwyczajnie wolę, napisać coś rzadziej, ale być zadowolony z tego co publikuję, niż rzucać na oślep kaszanką. Praca na blogu to nie tylko tworzenie wpisów. Odpisuje wam na komentarze, maile, wiadomości na Facebooku. Pracuje nad kodem strony, staram się wymyślać jakieś nowe rzeczy, a przy bardziej skomplikowanych i rozbudowanych wpisach/tutorialach muszę zrobić jakiś research, albo więcej poplanować. Wtedy odwalam kawał roboty, którego wy nie widzicie od razu (albo w ogóle).

Jeżeli jestem już przy takim tłumaczeniu się, czasami w komentarza pada, czy mogę publikować na końcu tutoriala pełny skrypt. Robię to wtedy, gdy skrypt jest bardzo krótki, albo gdy jeden został wiele razy zmieniony, na przestrzeni kilku tutoriali, albo jest pobrany z innego (mojego) tutoriala.

Powodem, dla którego nie publikuje całości, jest fakt, że gdy to robiłem, dużo osób jedynie kopiowała skrypt, zalewając mnie masą pytań czemu nie działa. Niby nic strasznego, zdarza się. Ale odpowiedź na 95% pytań, znajdowała się w tekście. Zwyczajnie duży odsetek osób, nie wykorzystywał go do tego, żeby sprawdzić sobie, czy wszystko napisali poprawnie, a jako gotowca. Pominięcie kilku kroków z poziomu Unity sprawiało, że natrafiali na błędy, które były rozwiązane. Stwierdziłem, że (o dziwo) mniej roboty mam, kiedy gotowca nie daje.