Jesteśmy na dzień przed wigilią, więc na lekko świąteczne rozważanie można sobie chyba pozwolić. Naturalnie mam zamiar się skupić na pięknym zwyczaju, jakim od lat pozostaje: Polowanie na karpia!

Wszystko zaczyna się dnia poprzedzającego wigilię. Wstajemy rano, pędzimy na otwarcie sklepu, by kupić najwspanialszego ze wszystkich karpi. Przecież rano wszyscy albo w pracy, albo jeszcze śpią… Pomyślało pół miasta. Efekt jest taki, że krążymy po parkingu galerii, niczym sęp nad padliną.

Gdy znajdziemy nasze upragnione miejsce i uda się zaparkować, ruszamy na sklep. Chwytamy koszyk i pędzimy na dział rybny, gdzie wita nas, każdemu znany odorek. Kolejka na dziesięć minut po otwarciu sklepu, ciągnie się przez trzy alejki. Ale cóż nam zostało? Stoimy. Stoimy. Stoimy dalej. Zniecierpliwieni wychylamy się aby zobaczyć, co spowalnia naszą kolejkę do tempa galopującego, beznogiego konia. Naszym oczom ukazuje się przemiła starsza pani, oraz mężczyzna w białym fartuchu trzymający wyłowioną rybę. Mimowolnie się uśmiechamy, a wtedy z wyrazem ogromnego znudzenia na twarzy, rybi pan doktor, posyła karpika z powrotem do wody.

Czyżby Greenpeace dopiął swego i morderstwa na karpiach stały się nielegalne? Szukamy wzrokiem faceta ubranego na zielono, przykutego do ryby czy basenu. Nic. Pan w białym kombinezonie przemieszcza się na drugi koniec plastikowego akwarium i wyławia kolejną rybę. Efektem czego starsza pani musi podnieść głos, a dzięki czemu i my, słyszmy całą konwersację.

– Ten może być?
– A wie pan… ja nie wiem, a jakiś większy?
– Może ten?
– A ten się jakoś tak krzywo uśmiecha.
– To ten?
– Za duży, jakiś mniejszy. Temu źle z oczu patrzy.

I cała kolejka stoi i wysłuchuje jak że rozkosznej wymiany zdań. Ostatecznie kobieta zabiera rybę, którą zaproponowano jej na samym początku, oraz trzydzieści minut życia wszystkim w kolejce.

Nie znam się na rybach. Ale czy naprawdę aż tak się różnią, żeby stać i wybierać między nimi kilkanaście minut? A jeżeli ktoś jest rybim koneserem, to czemu rybę kupuje w markecie, a nie w hodowli? Dla mnie? Trochę nie logiczne.

Na koniec dodam anegdotkę z zeszłego roku. Stałem sobie w kolejce, którą obsługiwały trzy osoby. Jednak jedna z osób ciągle wyjmowała ryby, a nikomu ich nie przekazywała. Dopiero gdy udało mi się dojść do początku kolejki, zauważyłem pewną azjatycką rodzinę, która Karpiami zapełniła cały duży wózek sklepowy.

Na dziś tyle. Wesołych świąt i udanych polowań wszystkim życzę. :)