Epic wyszedł z nową inicjatywą i otworzył swój sklep z grami Epic Games Store. Jest to oczywiście nowa konkurencja dla popularnego Steam’a, ale zastanówmy się, ile ciał cywili (graczy) pochowamy po tej wojnie.

Zacznę od pewnego obrazka.

Porównanie funkcjonalności Steam i Epic

Wiadomo, Epic store jest nową platformą i ruszając do boju, nie buduje się od razu potężnego narzędzia, które kopiuje wszystko od innych. Jednak to, co się robi, to znajduje się coś, co konkurencja robi gorzej, albo tego nie ma i na tym opiera się swój produkt, ewentualnie później dopisuje się te mniej kluczowe funkcjonalności. Z drugiej strony, od firmy z ogromnym zapleczem można oczekiwać nieco więcej niż od dwuosobowego start-upu.

Epic poszedł ostro, bo nie zadbał nawet o coś tak podstawowego, jak polityka zwrotów, którą dopiero niedawno ustanowił, czyniąc ją identyczną z tą ze Steam. Patrząc na układ tabelki w tej chwili jedyne co może nas kusić do zainstalowania Epic Games Store to Exclusivy, a tych pojawia się coraz więcej.

Dlaczego twórcy wolą Epic?

Zacznijmy od tego, że bycie na Epic to nie zawsze decyzja twórców – tak jak ostatnio obrywa się 4A Games, czyli autorom Metro 2033 Exodus. O wydaniu gry tylko na Epic zdecydował się Deep Silver, czyli wydawca gry. No ale dlaczego mieli podjąć taką decyzję?

Na pewno kusi lepsza marża. Steam pobiera 30% dochodów z gry. Ostatnio w ramach konkurencji obniżyli stawki dla gier z wysoką sprzedażą. Epic zdecydowało się na niższą stawkę 12%. Czysty zysk, wydawca dostaje więcej. Zostaje pytanie, czemu grę wydaje się wyłącznie na tej platformie? Prawdopodobnie Epic oferuje jeszcze lepsze stawki dla tych, którzy zdecydują się wydać grę w takim trybie. W chwili kiedy walczą o konsumenta, to może być istotna inwestycja.

Stawki licencyjne
Źródło: https://www.epicgames.com/

Tylko czy ten agresywny marketing nie odbije się czkawką? Obecnie na pewno – gracze będą oburzeni koniecznością instalowania nowego klienta i tym, że do czegoś się ich zmusza. Jednak Ci, którym zależy na grze w Metro, pewnie i tak grę kupią. Później będzie tak z kolejnymi tytułami, aż korzystanie z Epic Store stanie się naturalne, a dawne burze przeminą. Zauważcie, gdzie skupia się złość graczy. Nie na Epic, często nawet nie na wydawcy, a na deweloperach.

Epic idzie wojenną ścieżką, która morze kosztować zamknięcie kilku studiów. Oburzeni gracze będą bojkotować gry przy premierze, sprzedaż nie będzie tak dobra, jak mogłaby być i studio może stanąć na krawędzi. Jednak Epic to nie obchodzi, bo to nie ich studia.

Gdzie w tym wszystkim są gracze?

Do tej pory mieliśmy klasyczny układ. Gra pojawiała się na Steam, uPlay, Origin, GoG oraz w “normalnych” sklepach. Każdy mógł kupić albo na ulubionej platformie, albo nawet w ulubionym lokalnym sklepie. Decydowała wygoda, cena, może sentyment. Pojawienie się ekskluzywnych gier na jednej platformie może nas trochę zaboleć.

Jeżeli jest tylko jedno miejsce gdzie można kupić produkt X, to taki producent staje się monopolistą i dyktuję cenę. Obecnie gry pojawiały się w normalnej cenie, po czym stopniowo taniały, aż wreszcie pojawiały się w jakimś bundlu. W momencie kiedy tylko jedna firma prowadzi dystrybucję cena może się w ogóle nie zmieniać.

Możecie powiedzieć, że przecież Blizzard czy Ubisoft czy EA trzymają swoje gry tylko u siebie i jest OK. Nie do końca jest to prawda. FIFE czy The Division możecie też kupić w Media Markt, czy cdp.pl, jedynie odpalić grę możecie tylko na Battlenet czy uPlay. Nie ma monopolu cenowego, bo grę da się kupić praktycznie wszędzie – jedynie inne platformy dystrybucyjne są pozbawione danej gry, więc nie kupimy na Steam, czy Battlenet FIFY, ale w drugą stronę nie kupimy na Origin Star Crafta.

Ucierpieć może też rynek moderski, bo obecnie Steam Workshop to wylęgarnia fajnych dodatków do masy gier. Epic póki co takiego narzędzia nie posiada i same gry mogą sporo stracić. Wyobraźcie sobie Skyrima bez modów.

Jak to się wszystko skończy?

Wątpię by Epic odpuścił strategię. Na razie, całe zło wylewa się na wszystkich, ale nie na nich. Obrywają twórcy, obrywają wydawcy, obrywa Steam – gdzie gry są masowo minusowane w ramach protestu. Pewnie są świadomi braków w swoim systemie i będą je skrupulatnie dopisywać, powoli kradnąc użytkowników do czasu aż Epic Games Store będzie po prostu kolejnym luncherem.

Patrząc na okoliczności, prawda jest taka, że tracą na tym trochę wszyscy z wyjątkiem Epic. Trzeba jeszcze poczekać na wyniki sprzedażowe pierwszych gier. W historii mieliśmy wiele przypadków gdzie nawołujący do bojkotu gracze i tak kupowali dany produkt. Ostatecznie może się okazać, że wcale nie jest tak źle.