Transkrypt filmu

Rameki, rebooty, remastery. W zasadzie nasza codzienność we współczesnym życiu gracza. Z jednej strony jesteśmy miło łechtani, kiedy dowiadujemy się, że gra na której się wychowywaliśmy pojawi się w nowych szatach, o tyle z drugiej strony chciałoby się coś nowego.

Dlatego automatycznie zaczynamy się zastanawiać, dlaczego wydawcy tak bardzo lubią odświeżać?

Zanim do tego przejdziemy, warto by było wyjaśnić, czym się te wszystkie Re od siebie różnią?

Remaster, to relatywnie najprostsza forma odświeżenia gry, bo najczęściej sprowadza się do podbicia grafiki i poprawienia animacji. Takim sztandarowym przykładem może być Heroes 3 HD od Ubisoftu. Gdzie poprawiono jedynie wygląd, a nie ruszono nic po za tym.

Remake to poziom nieco wyżej, bo odtwarzamy grę, ale korzystając z nowych technologii. Świetnym przykładem jest odświeżony niedawno Resident Evil 2, który zostawia nam praktycznie nietkniętą fabułę, postaci, świat i wydarzenia, ale gra przedstawiona jest w całkowicie innej formie – zdecydowanie bardziej współczesnej i pozbawionej wielu mankamentów – jak denerwująca kamera.

Reboot, to wykorzystanie oryginalnego pomysłu gry, ale zaprezentowanie go zupełnie na nowo. Tutaj najlepszym przykładem będzie odświeżony Tomb Rider, który z pierwowzorem wspólną ma tylko bohaterkę i jej zawód. Sama Lara nieco odstaje wyglądem, czy zachowaniem od swojego pierwowzoru. Ma dużo głębszy charakter, ale jej korzenie, czy pasja odkrywania są nadal takie same.

No dobra, to teraz czemu wydawcy tak bardzo lubią się w to bawić?

Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Wydawcy pompują w gry kupę pieniędzy i potrzebują, żeby te pieniądze się zwróciły.

Wydanie remake’a często jest tańsze w produkcji. Jeśli popatrzymy na wspomniane Heroes 3 HD, to nie musimy być ekspertami, żeby zorientować się, że podmiana tekstur, raczej nie była szczególnie kosztowna. A gra na samym Steam sprzedała się wg. różnych źródeł w granicach 500 tysięcy do 1 miliona egzemplarzy.

Ale nie sam koszt pracy nad grą jest tu istotny. Jeśli budujemy nowe IP, musimy więcej pieniędzy włożyć w marketing. Przy grze opartej o istniejące uniwersum, część sprzedaży załatwią podążający za nostalgią gracze, którzy kupię grę dla powrotu do świata, choć sama gra może być totalną klapą. Nie udało mi się znaleźć danych na temat Warcraft 3: Reforged, ale byłby tutaj bardzo ciekawą lekturą.

Są gry, które okazały się całkiem fajne, ale nie trafiły do szerokiego grona odbiorców, bo wydawca nie wierzył w te projekty i nie zainwestował w promocję. Titanfall, sprzedał się całkiem nieźle, praktycznie bez promocji, a pojawił się pomiędzy Call of Duty i Battlefieldem. Również Apex Legends, zostało początkowo pozbawione wsparcia EA, a potrafiło stanąć w szranki z innymi Battle Royal. Kto wie ilu potencjalnych graczy stracono, bo nie postawiono na ten tytuł marketingowo.

Po drugiej stronie mamy takie The Order, które poparte było mocną promocją, ale póki co nie słyszymy o kontynuacji.

Niestety tak, wszystko sprowadza się do pieniędzy. Oparcie się o istniejącą markę, a szczególnie odświeżenie jej, jest tańsze w wykonaniu, a do tego tańsze w promocji. Jednak mimo cięcia kosztów, wydawcy potrafią postawić ciężkie ograniczenia, co działa na niekorzyść gier, bo pozbawieni czasu deweloperzy muszą projekt ciąć.

Wystarczy spojrzeć na proces produkcyjny Mafii, której Remake właśnie powstał. Pierwsza mafia była świetna i perfekcyjna. Przy drugiej mafii pojawił się wydawca i mimo, że nad grą pracowało to samo studio z tym samym projektantem u steru, gra nie była już aż tak dobra. Część trzecia po za klimatem miasta, muzyką i dobrym systemem strzelania nie oferowała już nic, a odpowiadało za nią inne studio.

Gracze już się nieco poznali na wszelkiej maści odświeżeniach i podchodzą do nich dużo bardziej sceptycznie, co jest dobre, bo może dzięki temu wydawcy częściej będą dostarczać nam odświeżone wersje w stylu Resident Evil, albo Tomb Rider, a nie gnioty pokroju Warcraft 3: Reforged.

Podoba Ci się? Udostępnij!